Dłuuuuga podróż!
Olga Tokarczuk
Księgi Jakubowe…
Tak,
była to długa podróż. Długa, lecz nie wielka, choć na taką miałam nadzieję
(zapowiadał ją przecież podtytuł: Wielka podróż przez siedem języków i trzy
duże religie, nie licząc tych mniejszych…)
Zgadzam
się z pisarką, że:
historia
jest nieustanną próbą zrozumienia tego, co się wydarzyło, i tego, co się mogło
wydarzyć.
Coraz
częściej łapię się na tym, że wolę słuchać Olgi Tokarczuk mówiącej o
literaturze, świecie, napisanych przez nią książkach, niż je czytać. I jest to
dla mnie naprawdę smutna konkluzja.
Księgi
Jakubowe są ciekawie wydane. Odwrotne oznaczenie
stron, podział całości, zapiski na
marginesach, powtarzane ostatnie wyrazy z poprzednich stron na następnych,
ciekawe grafiki – wszystko razem pięknie współgra z intrygującą historią Jakuba
Franka, który po przyjęciu chrztu ogłosił się mesjaszem i który zebrał wokół
siebie grupę wiernych wyznawców harcujących z nim, że aż miło! Druga połowa
XVIII wieku jest tłem dla opisywanych wydarzeń i jak to czasem bywa z tłem – miejscami
jest rozmyte, choć pewne elementy przykuwają wzrok i uwagę na dłużej.
Zdarzają
się zatem piękne fragmenty i myśli wyrażone w niezwykły sposób, na przykład ta (ta myśl czy
ten fragment):
Śpiewają
przy tym długie, melancholijne pieśni, których słowa tak się już sfilcowały od wiecznego
międlenia w bezzębnych ustach, że stały się nierozpoznawalne.
I kilka innych…