Żyję sobie, jestem poetą,/diabli komu do tego…
Mariusz Urbanek
Broniewski. Miłość, wódka, polityka
Życie Władysława
Broniewskiego było niezwykłe, niezwykle tragiczne…
Walczył
w Legionach, brał udział w walkach z Armią Czerwoną na terenie Ukrainy,
Białorusi i Litwy i w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 r., by za chwilę stać
się socjalistą i pisać utwory rewolucyjne, a jeszcze później trafić do
więzienia sowieckiego… Dwukrotnie opłakujący śmierć żony, gdyż pierwszy
komunikat o jej zgonie okazał się na szczęście pomyłką, ale za chwilę żegnał
ją, gdy umierała naprawdę parę lat po wojnie. Nieumiejący wyrwać się z nałogu
alkoholowego. Cierpiący po śmierci córki, o której pisał z czułością:
Moja
córka… Ach! Żadnej kochance
nie
mówiłem tak siebie do dna
jak
Ance…
Biografia
Broniewskiego napisana przez Mariusza Urbanka to fascynująca lektura! Przez lata funkcjonował on przecież w
powszechnej świadomości jako autor właściwie jednego wiersza pt. Bagnet na
broń lub dwóch, bo dorzuca się jeszcze panegiryk o Stalinie. Ci ignoranci,
którzy znają tylko te dwa teksty, nazywają poetę komunistą i alkoholikiem i nie
chcą wiedzieć o nim nic więcej. Szkoda! Ci, którzy zagłębią się jednak w
książkę Urbanka, znajdą wiele niezwykle cennych informacji o życiu poety, wiele
anegdot, uroczych lub przykrych wspomnień o Broniewskim. Jest tu na przykład
taki fragment:
W
Kujbyszewie Broniewski zetknął się z Józefem Czapskim, malarzem i pisarzem. […]
Czas
jakiś mieszkali nawet razem – plus jeszcze ośmiu wojennych rozbitków – w
mieszkaniu, którego całe umeblowanie stanowiły żelazne łóżka i parę krzeseł.
Inni mieszkańcy kujbyszewskiej „komuny” zwykle już spali, gdy o północy
wkraczał doń z hałasem i trzaskiem wracający z brydża albo wódki, a najczęściej
z brydża połączonego z wódką, Broniewski. Zapalał wiszącą pod sufitem jedyną w
pokoju żarówkę, budząc natychmiast wszystkich współlokatorów. Nie znosił, by
ktokolwiek spał, kiedy on wracał, wspominał Czapski. „Na przekleństwa
rozbudzonych odpowiadał przekleństwami tak plastycznymi, że przeciwnicy czuli
się natychmiast pobici i milkli” – dodał.
Ale
jeśli któryś miał nadzieję, że położywszy się wreszcie do łóżka poeta pozwoli
kolegom zasnąć, szybko musiał wybić to sobie z głowy. Broniewski właśnie wtedy
zaczynał deklamować wiersze. Swoje, ale częściej cudze: Norwida, Słowackiego,
Błoka, Majakowskiego. […] Czapski zapamiętał jedną z takich nocy, gdy
poetycki festiwal trwał do czwartej rano.
Najbardziej poruszający
fragment biografii poety związany jest z historią Marii Zarębińskiej:
Wiadomość
o śmierci Marii dotarła do Broniewskiego na początku marca 1945 roku. Dopiero
wtedy też dowiedział się, że była w Oświęcimiu. Załamany napisał do córki, że
nie wie, czy dostanie jeszcze kiedyś szansę, by znów pokochać kogoś tak głęboko
jak ją. […]
Ja chcę wdychać warszawskie powietrze,
w tym powietrzu jest moja żona,
puszczona z dymem po wietrze.
Powietrze
– to ona.
Pisząc
to nie wiedział jeszcze, że będzie przeżywał śmierć Marii dwukrotnie. Bo Maria
Zarębińska wróciła… Najpierw do żywych, a potem, w czerwcu 1945 roku, z
Altenburgu do Polski. […]
Maria
wróciła zza grobu, jednak nie na długo. Szybko okazało się, że obozowe
przeżycia, praca ponad siły, niedożywienie, choroby (róża na twarzy, świerzb
ropny, tyfus plamisty i wielotygodniowa biegunka obozowa) zostawiły śmiertelny
ślad. […] Po tyfusie pojawiła się choroba serca,
wreszcie lekarze rozpoznali białaczkę. […] Zmarła 5 lipca 1947 roku w klinice Hirslanden. Wioząc ze Szwajcarii
urnę z prochami, płakał jak dziecko… […]
Czy można się kochać w Umarłej?
Można.
[…] O
Marii pamiętał do końca.
Drugi, równie tragiczny moment,
dotyczy nagłej śmierci córki Joanny w 1954 roku.
Zakochał
się w urodzonej 24 listopada 1929 roku córeczce od pierwszego wejrzenia. „Tu
się chyba zaczęła Władka największa, najważniejsza w życiu miłość” – pisała
Janina Broniewska. Była małą muzą, Joanną, Anką, Anią, Anczydłem, Anulą, córką-bzdurką.
[…] W dniu pogrzebu Anki spotkała Broniewskiego na ulicy Maria
Iwaszkiewicz. […] „Był wrakiem
człowieka. Zapuchnięty od płaczu, pijany, zupełnie załamany” […] Godzinami leżał na tapczanie, z twarzą
odwróconą do ściany, wspominał Bartelski. Nie odzywał się do nikogo, czasem
tylko prosił, żeby przeczytać mu jakiś wiersz albo fragment dziennika z czasów
legionowych. Wtedy na chwilę ożywiał się, coś dodawał, komentował i znów
popadał w apatię.
Wiersze, które napisał po jej
śmierci, ukazały się w tomiku Anka.
Książkę
Mariusza Urbanka kończy wywiad z przybrana córką Broniewskiego, Marią
Broniewską-Pijanowską, córką Marii Zarębińskiej. Oto jej wymowny fragment:
-
Kiedy myśli pani dziś „Władysław Broniewski”, to myśli pani o ikonie rewolucji,
poecie, czy o przybranym ojcu?
-
Zawsze myślę o nim bardzo prywatnie. O ciepłym, serdecznym, choć bardzo trudnym
w pożyciu człowieku…
Niestety dla mojego pokolenia Broniewski to ikona rewolucji.To przez podręcznikowy "Bagnet na broń".
OdpowiedzUsuń