niedziela, 26 sierpnia 2018


Marna opowieść o miłości…

Julian Patrick Barnes
Jedyna historia

(4. Książka wydana w 2018 r.)


    
Kolejne rozczarowanie, kolejny zawód… Książka Juliana Barnesa Jedyna historia obiecywała wiele (właściwie: blurb i recenzje), a tu znowu nic ciekawego. Opowiedziana historia miłosna nie imponuje ani szczegółami, ani komentarzami narratora i zmianami w prowadzeniu narracji. Świadomość wchodzenia w odwieczny schemat, powtarzania po raz milion któryś utartych sformułowań, gestów, zachowań (która na początku została wyeksponowana) do niczego ciekawego autora nie doprowadziła. Romans, związek, wypalenie – byłabym skłonna zanurzyć się w taką opowieść po raz tysiąc dwieście czwarty, gdybym choć troszkę uwierzyła autorowi. Coś musi być prawdziwe i mocne (poruszające): siła przeżycia, uczucia, refleksji, z którą zostawia się czytelnika. U Barnesa tego nie znalazłam. Co nie znaczy, że inni czegoś nie znajdą. Każdy ma bowiem – powiem wbrew narratorowi Jedynej historii – nie tyle jedyną historię miłosną, którą chciałby opowiedzieć, a jedyną przeczytaną historię o miłości, którą nosi w pamięci. Dla mnie jest to nadal Tristan 1946 Marii Kuncewiczowej.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz